Dziś trochę refleksji nad przyjaźnią, bo to bardzo ważna część życia człowieka. Bóg w Księdze Rodzaju mówi, że "nie jest dobrze, aby mężczyzna był sam". Myślę, że można te słowa przenieść także na płaszczyznę przyjaźni. Nie jest dobrze, aby człowiek był sam, nie może być zupełnie samotny. Nie każdy jest powołany do małżeństwa, ale ludzie żyjący w inny sposób powinni mieć przyjaciół.
Ja nie mam ich zbyt wielu. Chyba to moja wina, jestem osobą dość trudną we współpracy, poza tym mam trudności z zawieraniem nowych znajomości. Jest jednak parę osób, z którymi mam przyjacielskie relacje, którzy mogą liczyć na mnie, a ja na nich.
Opowiem trochę o jednej z tych osób, bo to taka trochę niecodzienna sytuacja. Bo czy można przyjaźnić się z uczniem? Na szczęście teraz już byłym uczniem...Polubiłam tego chłopaka od samego początku mojej pracy - był wtedy w 1. klasie gimn., a ja nawet go nie uczyłam. Znaliśmy się z innych okoliczności - był ministrantem, zaczął przychodzić na spotkania oazy. W 2 i 3 klasie uczyłam go, miał u mnie "celujący" - bo udzielał się w oazie, zawsze pracował na lekcjach, zadawał mądre pytania... Ze względu na jego obecność we wspólnocie, miałam z nim dużo do czynienia. Stał się moją "prawą ręką". W gimn. zaczął mieć problemy z zachowaniem: wagary i inne kłopoty. A ja mu stawiałam 6 i wpisywałam pochwały... W 3 kl. doszły problemy z wiarą, bardzo poważne. Bardzo o niego walczyłam, nastawałam "w porę, nie w porę", jak mówi św. Paweł. Zależało mi, żeby nie odchodził z oazy, bo po prostu bardzo mi jest w niej potrzebny. I mimo różnych sytuacji, odchodzenia i powrotów, jest w grupie do dziś :) Poprzez rozmowy, które wtedy prowadziliśmy, dobrze go poznałam, a on mnie. Przekonałam się, że dobrze się rozumiemy. Zaczęło mi przeszkadzać to, że go uczę, bo obawiałam się, że będę stronnicza w ocenianiu, ale nic takiego nie miało miejsca. Kiedy skończył gimnazjum nasze kontakty się nie zerwały, wręcz przeciwnie, umocniły. Zaczął mi pomagać "prywatnie", np. przy remoncie w domu... Na rekolekcjach wyjazdowych z naszą grupą poprosiłam, żeby mi mówił po imieniu. I taka przyjaźń trwa do dziś, a chłopak jest już pełnoletni - nawet dostał ode mnie prezent na 18-stkę - zamówiłam w jego intencji Mszę św. :) Stał się "przyjacielem domu" - kumpluje się z moim bratem, moi rodzice bardzo go lubią. Był z nami na wakacjach, często wpada na kawę, pomagamy sobie (np. kiedy potrzebuje podwózki samochodem) itp.
A ja się często zastanawiam, jakimi dziwnymi drogami prowadzi mnie Bóg... Nigdy bym nie przypuszczała, że właśnie wśród uczniów znajdę takich oddanych przyjaciół - jest jeszcze jedna dziewczyna, z którą mam bardzo podobne relacje... Z tym chłopakiem mogę porozmawiać o wielu sprawach, i wiem, że znajdę u niego wsparcie. Tak samo on - zwraca się do mnie, kiedy ma jakiś problem i potrzebuje pomocy.
Czy to nie jest dziwne? Przyjaźnić się z 10 lat młodszą osobą? Myślę tak czasami... bo może tak nie powinno być? Ale kiedy kolejny raz "młody" mówi, że wleci na kawkę i sobie pogadamy, to mi się lżej na duszy robi... Dziękuję Bogu, że postawił takie osoby jak ten chłopak i ta dziewczyna na mojej drodze :)
Jaki mądry post...
OdpowiedzUsuńJa byłam w podobnej sytuacji, tyle, że po jej drugiej stronie..
Też miałam wspaniałą nauczycielkę religii, która wprost zachwyciła mnie swoją postawą.. Co prawda uczyła mnie bardzo krótko, ale zapamiętałam ją na zawsze. Niestety nasze drogi się rozeszły.
Bardzo podobna mi się Pani postawa wobec uczniów. Na ogół nauczycielom nie zależy na prywatnych relacjach z uczniami..
Pozdrawiam!
Gosia jestem :) A nie żadna "pani" - tak to tylko w szkole mówią :) Lubię takie relacje z uczniami, co prawda z roku na rok jest trudniej, bo różnica wieku między mną a uczniami coraz większa... Ale to też możliwe.
UsuńMiło mi ;) Cieszę się że znalazłam Twój blog.
UsuńA co do różnicy wieku.. Najważniejsze to być młodym duchem. A Ty, Gosiu właśnie taka jesteś ;)
Zapraszam do siebie: www.katarzynampd.blogspot.com
Komentarz od AFRO - strasznie przepraszam, ale niechcący usunęłam, zamiast zatwierdzić... :(
OdpowiedzUsuńRyzykowna relacja. Owszem mam bdb kontakt z dzieciakami, ale jest pewna granica - mimo kolonii, spotkań parafialnych, czy różnych akcji, w któych bierzemy udział. I tej granicy pilnuję.. Oni wiedzą, że jestem dla nich - ALE... Zapytała mnie Dominika, czy możemy być przyjaciółkami, takimi od serca, bo ona bardzo by chciała.. Uczyłam ją w LO, byłyśmy akurat na koloniach w górach, schodziłyśmy z Kalatówek, powiedziałam jej: Dominika, nie jest możliwa przyjaźń między nauczycielem, a uczniem. Zrozumiała? Nie wiem.. Dziś jej nie uczę, kontakt mamy - nawet wcz pisałam o niej na afro - ale nie okłamałam jej, nie złamałam zasady..
Owszem, przyjaźń jest fajna, ale................. czy szukać jej wśród uczniów? Ja jestem na NIE....