niedziela, 20 października 2013

Wytrwałość w modlitwie

Amalekici przybyli, aby walczyć z Izraelitami w Refidim. Mojżesz powiedział wtedy do Jozuego: Wybierz sobie mężów i wyruszysz z nimi na walkę z Amalekitami. Ja jutro stanę na szczycie góry z laską Boga w ręku. Jozue spełnił polecenie Mojżesza i wyruszył do walki z Amalekitami. Mojżesz, Aaron i Chur wyszli na szczyt góry. Jak długo Mojżesz trzymał ręce podniesione do góry, Izrael miał przewagę. Gdy zaś ręce opuszczał, miał przewagę Amalekita. Gdy ręce Mojżesza zdrętwiały, wzięli kamień i położyli pod niego, i usiadł na nim. Aaron zaś i Chur podparli jego ręce, jeden z tej, a drugi z tamtej strony. W ten sposób aż do zachodu słońca były ręce jego stale wzniesione wysoko. I tak zdołał Jozue pokonać Amalekitów i ich lud ostrzem miecza.
(Wj 17,8-13)

Jeżeli będę polegać tylko na własnych siłach, odniosę porażkę. Wiedział o tym Mojżesz. Wiedział, że Amalekici to trudny przeciwnik, ale wiedział też, jak sobie z nim poradzić. Właściwie to walka Izraelitów z Amalekitami przypomina radę Ignacego Loyoli: "Módl się tak, jakby wszystko zależało od Boga, a pracuj tak, jakby wszystko zależało od ciebie". Mojżesz nie powiedział: Siedźcie sobie spokojnie, ja wszystko załatwię modlitwą. Nie wysłał też Jozuego na bitwę, aby się jej przyglądać. Mojżesz nakazał działanie, a sam zaczął pełną wysiłku modlitwę.

Nie bardzo wiedziałam, co napisać o dzisiejszym czytaniu... Nie przemawiało do mnie. Aż do dzisiejszego wieczora. Planuję z moją grupą oazową kolejne rekolekcje wyjazdowe. Trzeba zarezerwować termin w domu rekolekcyjnym. Zawsze załatwiał to nasz proboszcz. Poprosiłam go dzisiaj o to, nie robił problemów... a wieczorem napisał smsa z numerem telefonu i radą "załatwiaj sama". Zdenerwowałam się, zrobiło mi się przykro... Ale potem przyszła refleksja: znowu chcę robić wszystko swoimi siłami... nie wiem, dlaczego ksiądz nie chce pomóc, zrzuca wszystko na mnie... Przyszło mi jednak do głowy, że może jest w tym głębszy sens... Może te nasze rekolekcje przynoszą dobre owoce, i diabeł chce przeszkodzić. Może chce, żebym się poddała, bo tyle przeciwności... Jak Mojżesz i Jozue zobaczyli potęgę Amalekitów, też pewnie sobie pomyśleli, że może nie warto ryzykować, że może lepiej się poddać? Ta historia przypomina mi, że w trudnościach jest jedna droga, która nie zawodzi - modlitwa. Zamiast się wściekać, że wszystko na mojej głowie, powinnam przypomnieć sobie, żeby prosić Boga o siły. Modlić się o powodzenie naszych planów, a jednocześnie włożyć tyle sił, ile mam.

I muzyczny akcent na koniec:

niedziela, 13 października 2013

Co ma wspólnego Syryjczyk Naaman... z Różańcem?

Wódz Syryjski Naaman, który był trędowaty, zanurzył się siedem razy w Jordanie, według słowa męża Bożego, a ciało jego na powrót stało się jak ciało małego dziecka i został oczyszczony. Wtedy wrócił do męża Bożego z całym orszakiem, wszedł i stanął przed nim, mówiąc: Oto przekonałem się, że na całej ziemi nie ma Boga poza Izraelem! A teraz zechciej przyjąć dar wdzięczności od twego sługi! On zaś odpowiedział: Na życie Pana, przed którego obliczem stoję - nie wezmę! Tamten nalegał na niego, aby przyjął, lecz on odmówił. Wtedy Naaman rzekł: Jeśli już nie chcesz, to niechże dadzą twemu słudze tyle ziemi, ile para mułów unieść może, ponieważ odtąd twój sługa nie będzie składał ofiary całopalnej ani ofiary krwawej innym bogom, jak tylko Panu.
(2 Krl 5,14-17)

Kiedyś już o Naamanie pisałam. To trędowaty, który przybył do proroka Elizeusza, aby ten go uzdrowił. Niechętnie odniósł się do polecenia proroka - "obmyj się siedem razy w Jordanie". "Tylko tyle?" - zdaje się mówić Naaman. Pewnie oczekiwał jakiś niezwykłych obrzędów, zaklęć...

Bóg nie domaga się od nas "duchowych akrobacji", wręcz przeciwnie, ceni prostotę - w modlitwie, w liturgii... Nie trzeba wprowadzać żadnych udziwnień, dodatków... W ten sam sposób można rozumieć Różaniec. Akurat mamy październik, nabożeństwo różańcowe. Wstyd się przyznać, ale ja mam z Różańcem ogromne kłopoty... Z jednej strony wiem, że jest to niezwykła i cudowna modlitwa, a z drugiej strony, mam ochotę powiedzieć jak Naaman: Tylko tyle? Takie powtarzanie "zdrowasiek"? To zbyt proste dla mnie, wykształconego teologa... Ja już jestem na wyższym poziomie, chcę się modlić bardziej "ambitnie"... 

Bzdura! Takie myślenie to najzwyklejsza pycha! Niełatwo dostrzec, że Różaniec to coś więcej, niż powtarzanie formułek. Trzeba iść wgłąb, zanurzyć się w tej modlitwie jak Naaman w Jordanie. A przede wszystkim, trzeba to robić z wiarą. Wtedy można doświadczyć cudu - jak Naaman.

sobota, 5 października 2013

Bardzo współczesny prorok - Habakuk

Postanawiam wrócić do zaniedbanych przeze mnie rozważań Słowa Bożego. Ponieważ lubię porządkować, planować, systematyzować - będę się starała pisać moje przemyślenia dot. niedzielnego pierwszego czytania. Jutro 27 nd zwykła, rok C:

"Jak długo, Panie, będę Ciebie błagał,
a Ty nie wysłuchujesz?
Będę głośno wołał: krzywda mi się dzieje! - 
a Ty nie ratujesz?
Dlaczego mam patrzeć na krzywdę, 
dlaczego muszę doznawać ucisku?
Gdziekolwiek spojrzę - widzę gwałt i przemoc,
muszę doświadczać zawiści i sporów. (...)
Pan odpowiedział takimi słowami:
Zapisz widzenie, wyryj na tablicach,
tak, aby każdy mógł łatwo je odczytać!
To widzenie dotyczy przyszłości
i wypełni się, bo nie jest złudzeniem.
Jeśli się spóźnia, oczekuj go,
gdyż niezawodnie nadejdzie i nie będzie zwlekać.
Patrz, oto dusza pyszałka nie upodoba go sobie,
a sprawiedliwy będzie żył dzięki swojej wierności."

[Ha 1,2-3; 2,2-4]   (za Biblią Paulistów)

Słowa proroka brzmią bardzo aktualnie. Habakuk żali się z powodu cierpień własnych i swojego ludu. My też widzimy krzywdę, przemoc, zawiść, spory... Współczesny świat jest pełen takich cierpień. Jeszcze bardziej uderzył mnie werset 1,4: "Także prawo stało się bezsilne, nikt nie liczy się ze sprawiedliwością. Uczciwego osacza bezbożny, wyroki sądu są niesprawiedliwe". Aż trudno uwierzyć, że te słowa wypowiedziano ponad 2500 lat temu! (Habakuk działał prawdopodobnie na przełomie VII i VI wieku przed Ch.). Wydaje mi się, że każdy człowiek może odczuwać podobne "pretensje" do Boga. Przede wszystkim niezrozumiała dla wielu jest obecność cierpienia, zwłaszcza niezawinionego. Bóg pozwala nam się żalić, pozwala pytać. Bóg nie pozostaje głuchy i obojętny na nasze wołanie, choć działa inaczej, niż byśmy chcieli. Odpowiednie jest tu ludowe przysłowie: "Pan Bóg nierychliwy, ale sprawiedliwy". Bóg nie zapomina o swoich obietnicach. Zapowiada, że Jego Słowa na pewno się wypełnią, ale niekoniecznie wtedy, kiedy chcemy. Cierpienie ma sens wtedy, kiedy patrzymy na nie z perspektywy Bożych obietnic - sprawiedliwy będzie żył dzięki swej wierności. Wierność, wiara - są potrzebne wtedy, kiedy nie rozumiemy tego, co nas spotyka. Patrząc oczyma wiary wiemy, że Bóg o nas nie zapomina, że spotka nas obiecana nagroda.