niedziela, 29 maja 2011

Prześladowanie chrześcijan J 15,18-21

"Jeżeli was świat nienawidzi, wiedzcie, że Mnie wpierw znienawidził. Gdybyście byli ze świata, świat by was kochał jako swoją własność. Ale ponieważ nie jesteście ze świata, bo Ja was wybrałem sobie ze świata, dlatego świat was nienawidzi (...). Jeżeli Mnie prześladowali, to i was będą prześladować. Jeżeli Moje słowo zachowali, to i wasze będą zachowywać. Ale to wszystko będą wam czynić z powodu mego imienia, bo nie znają Tego, który Mnie posłał." J 15,18-21
 Czy chrześcijanie są dzisiaj prześladowani? Tak, pewnie: w Indiach, Afganistanie, Chinach... A w Polsce? Ależ skąd! Przecież Polska to kraj katolicki! Nic bardziej błędnego.To prawda, w Polsce nikt nie wysadza kościołów w powietrze, nikt nie zabija człowieka za to, że nosi na szyi medalik. A jednak chrześcijaństwo jest prześladowane, w bardziej "wysublimowany" sposób.
Zgodnie z prawem, każdy obywatel naszego kraju cieszy się wolnością sumienia i wyznania. Szkoda tylko, że często z tego powodu jest wyśmiewany i obrażany. W moim odczuciu to prześladowanie, za życie zgodne z wyznawaną wiarą.
Przykłady? Jak często można zaobserwować na różnego rodzaju stronach internetowych, pod artykułami dotyczącymi wiary, dogmatów, moralności chrześcijańskiej, kapłanów pozytywne komentarze? Staram się nie czytać, co internauci wypisują: ciemnogród, pedofila, złodziejstwo, "mohery" itp. Przykre... Jestem katoliczką, zapłodnienie in vitro jest niezgodne z przykazaniami, według których żyję, a kiedy mówię o tym głośno, narażam się na docinki, wyśmiewanie i obrażanie. A mam chyba prawo do własnego zdania? Do wyrażenia i uargumentowania swoich przekonań? Nie musisz się ze mną zgadzać, ale nie obrażaj mnie dlatego, że myślę inaczej niż ty...
W ubiegłym roku odczułam na własnej skórze: gorąca dyskusja w pokoju nauczycielskim na temat dyskoteki szkolnej. Jeszcze zanim zaczęłam pracę ustalono zasadę, że dyskoteki odbywają się w czwartki (bo dla katolików piątek jest dniem pokutnym, nie uczestniczy się w zabawach). Grono pedagogiczne, które w 99% to ludzie określający się jako wierzący (jedna nauczycielka jest niewierząca - i to ona najbardziej szanuje poglądy i zwyczaje swoich katolickich uczniów) podniosło larum: jak to tak, dlaczego nie w piątek??? Bo którejś tam nauczycielce nie pasowało przyjechać pilnować. Wszystko skupiło się na mnie, bo próbowałam wyjaśnić - bo to pamiątka śmierci Chrystusa, dzień pokutny... Odpowiedź kolegów i koleżanek z pracy: to Ty tak wszystkiego przestrzegasz? Przecież tak nie można! Zabrakło mi słów....
Przykro mi, kiedy spotykam się z taką agresją wobec osób, które żyją zgodnie ze swoją wiarą. Obrażanie, nazywanie fanatykami czy nawiedzonymi. - czy to nie przejaw prześladowania? A ci sami, którzy obrażają katolików, krzyczą i domagają się tolerancji...

sobota, 21 maja 2011

Mały jubileusz...

Licznik odwiedzin po prawej stronie tejże strony (jakoś niegramatycznie wyszło:)) niedawno przekroczył 100. Skłoniło mnie to do pewnych refleksji, tzn. zastanowiłam się, co ja tu w ogóle wypisuję? I po co?
Właściwie nie miałam żadnego ściśle określonego celu, kiedy zaczynałam pisać tego bloga. Ot, taka próba swoich sił. Może też trochę chciałam poopowiadać samej sobie o tym, co mnie dręczy. W końcu papier (a właściwie klawiatura i monitor) jest cierpliwy. I okazuje się, że jednak ktoś to czyta! No, może nie czyta, tylko przypadkiem trafił na moją stronę...
Chciałabym, aby Ci, którzy trafiają na tę stronę, celowo lub przypadkiem, zostawiali po sobie ślad w postaci komentarza... Będę wiedziała. czy to, co piszę, jest ciekawe czy nudne, czy kogoś zainteresowałam. To działa mobilizująco!

niedziela, 15 maja 2011

Dz 8,26-40

26 Wstań i idź około południa na drogę, która prowadzi z Jerozolimy do Gazy: jest ona pusta - powiedział anioł Pański do Filipa. 27 A on poszedł. Właśnie wtedy przybył do Jerozolimy oddać pokłon Bogu Etiop, dworski urzędnik królowej etiopskiej, Kandaki, zarządzający całym jej skarbcem, 28 i wracał, czytając w swoim wozie proroka Izajasza. 29 Podejdź i przyłącz się do tego wozu - powiedział Duch do Filipa. 30 Gdy Filip podbiegł, usłyszał, że tamten czyta proroka Izajasza: Czy rozumiesz, co czytasz? - zapytał. 31 A tamten odpowiedział: Jakżeż mogę /rozumieć/, jeśli mi nikt nie wyjaśni? I zaprosił Filipa, aby wsiadł i spoczął przy nim. 32 A czytał ten urywek Pisma: Prowadzą Go jak owcę na rzeź, i jak baranek, który milczy, gdy go strzygą, tak On nie otwiera ust swoich. 33 W Jego uniżeniu odmówiono Mu słuszności. Któż zdoła opisać ród Jego? Bo Jego życie zabiorą z ziemi. 34 Proszę cię, o kim to Prorok mówi, o sobie czy o kimś innym? - zapytał Filipa dworzanin. 35 A Filip wychodząc z tego /tekstu/ Pisma opowiedział mu Dobrą Nowinę o Jezusie. 36 W czasie podróży przybyli nad jakąś wodę: Oto woda - powiedział dworzanin - cóż przeszkadza, abym został ochrzczony? 37 Odpowiedział Filip: Można, jeśli wierzysz z całego serca. Odparł mu: Wierzę, że Jezus Chrystus jest Synem Bożym. 38 I kazał zatrzymać wóz, i obaj, Filip i dworzanin, zeszli do wody. I ochrzcił go. 39 A kiedy wyszli z wody, Duch Pański porwał Filipa i dworzanin już nigdy go nie widział. Jechał zaś z radością swoją drogą. 40 A Filip znalazł się w Azocie i głosił Ewangelię od miasta do miasta, aż dotarł do Cezarei.
Niedawno czytałam ten fragment, i znowu nie mogę się nadziwić, jak bardzo pasuje do mojego życia. Oto Filip, którego Bóg posyła na drogę - nic poza tym nie mówi, Filip sam musi odkryć, co ma zrobić.  Spotyka tam człowieka, który czyta Pismo, ale go nie rozumie. Staje się to okazją do głoszenia Ewangelii, którą Filip wykorzystuje. I co? Doprowadza do chrztu. Ale co dalej z Filipem? Nie ma już wpływu na tego człowieka, Bóg zabiera go w inne miejsce. Po ludzku rzecz biorąc, Filip mógł spodziewać się, że będzie towarzyszył neoficie, że będzie obserwował jego postępy w wierze, że będzie się z tego cieszył, i pewnie będzie mógł pochwalić się przed innymi: "To dzięki mnie się nawrócił!". Nic bardziej błędnego! To Bóg jest sprawcą nawrócenia, to Bóg doprowadził do spotkania obu ludzi, i to Jemu należy się dziękczynienie.
Jak to się odnosi do mnie? Ano, mnie też Bóg zetknął z różnymi ludźmi. "Przez moje ręce" przeszło już ok. 300 uczniów. I muszę sobie uświadomić, że przecież nie wszystko ode mnie zależy. Św. Paweł mówił: "Ja siałem, Apollos podlewał, lecz Bóg dał wzrost." (1 Kor 3,6). Nie zawsze mam wpływ na moich uczniów. I chyba nie powinnam się obwiniać, że robię coś nie tak, ale pozwolić Bogu działać. Ja mam jak najlepiej głosić Słowo Boże, ale niekoniecznie muszę widzieć efekty. Może nawet nie powinnam, bo to przecież prowadzi do pychy. A służba Bogu opiera się na pokorze: "Słudzy nieużyteczni jesteśmy; wykonaliśmy to, co powinniśmy wykonać" (Łk 17,10b).

sobota, 7 maja 2011

Hospitacja na zajęciach dodatkowych

Jak każdego nauczyciela, obowiązuje mnie realizacja tzw. godzin karcianych,czyli dwóch godzin zajęć dodatkowych. Udało mi się przekonać dyrekcję, żebym mogła tak traktować spotkania parafialnej grupy oazowej. Wczoraj miałam na tych zajęciach hospitację pani wicedyrektor.
Trochę się obawiałam o frekwencję młodzieży, ale było ok. A szefowa? Zachwycona! Bardzo jej się podobało, że młodzież chętnie przychodzi, że im się chce po południu przyjść, że sami analizują fragmenty z Pisma Świętego... Same pochwały zebrałam :) Uff, odetchnęłam z ulgą, mogę robić swoje przy aprobacie dyrekcji.

środa, 4 maja 2011

Co czytają katechetki?

A właściwie, co czytam ja, bo za innych nie powinnam się wypowiadać.

Oczywiście, na pierwszym miejscu jest Pismo Święte. Ale czy czytanie Biblii można potraktować tak samo jak czytanie innych książek? Ja nie mogę. Biblię czytam, aby się modlić, aby spotykać się z Bogiem, aby spojrzeć na swoje życie z perspektywy wiary. To nie jest "zwykłe" czytanie. Tak więc Pismo Święte pozostaje poza kategorią :)

Czytam również literaturę "fachową" - sporo teologii, biblistyki, duchowości, pedagogiki... to czytam i z obowiązku, i dla przyjemności. Ostatnio połykam wszystko, co mi wpadnie w ręce z biblistyki, mam chyba niedosyt ze studiów. Poza tym literaturę popularnonaukową o tematyce religijnej, np. książki Szymona Hołowni.

Ok, tego się można było spodziewać. Ale, jak chyba wspominałam, katechetka to normalny (wbrew pozorom) człowiek. Czytam więc także "normalne" książki. Zakochana jestem w "Potopie" i "Quo vadis". Uwielbiam książki S. Kinga, aktualnie czytam "Bezsenność". Rozczulam się (oj, tak...) nad romansidłami, ulubioną autorką jest Judith McNaught. Uwielbiam fantastykę, bardzo mi się podobała "Trylogia Czarnego Maga" T. Canavan, a ostatnio zachwycam się "Grą o tron" (przeczytałam, a teraz oglądam serial), i siłą powstrzymuję się od dokonania kolejnego zakupu - "Starcia królów".
Wiem, powtarzam się...

Moja pasja - czytanie

Hmmm, dawno się nie odzywałam. Chyba dlatego, że ostatnio niewiele nowego się dzieje. W związku z tym postanowiłam dziś napisać o mojej pasji, uzależnieniu, zamiłowaniu, czy jakby to jeszcze inaczej nazwać. Chodzi o CZYTANIE KSIĄŻEK.
Nauczyłam się czytać jeszcze zanim poszłam do przedszkola - chyba zasługa mojej babci nauczycielki. W każdym razie nie pamiętam czasów, kiedy nie umiałam czytać.
Ta pasja trwa do dziś. Kiedyś czytałam niemal wszystko, co wpadło mi w ręce. Teraz, dzięki nauczycielom - polonistom, bibliotekarzom ukształtował się mój gust czytelniczy. Uwielbiam fantasy, powieści historyczne, kryminały, thrillery, horrory. Nie pogardzę dobrym romansem historycznym. Do moich ulubionych pisarzy należą m. in.: S. King, T. Canavan, C. Lackberg, F. Rivers, J. McNaught i wielu innych.

Taka pasja ma jednak jedną wadę - potrafię sporo pieniędzy wydać na książki :) Ostatni nabytek: "Mgły Avalonu (59 zł).No cóż... pracuję, to chyba mogę?