środa, 4 kwietnia 2012

Codzienność ...

Bardzo dawno nic nowego nie napisałam :) Chyba trochę lenistwa w tym jest. Cóż, miałam teraz dość pracowity okres w szkole: nazbierało mi się jakiś prac, sprawdzianów, kartkówek, a poza tym przygotowywałam z jedną klasą przedstawienie wielkanocne, które odbyło się dzisiaj. Wreszcie mam wolne! Ale tylko trochę :) Teraz będę mogła sobie trochę więcej poczytać, no i w końcu się wyśpię! Po prostu nie znoszę wstawania wcześnie rano, a niestety mam taki plan, że codziennie zaczynam lekcje o 8.00.
Co się wydarzyło przez miesiąc? Miałam zamiar napisać rozważanie do Ewangelii  o wypędzeniu kupców ze świątyni, ale jakoś nie mogłam się zebrać, i teraz już nie mam weny twórczej :) Po drugie, mam pewien kłopot związany z przedszkolem, a właściwie z panią sprzątaczką/kucharką, która tam pracuje. Bardzo sympatyczna osoba, która bardzo chce pogłębiać swoją religijną wiedzę i formację - a to się chwali. Tylko, że ma takie bardzo jednostronne zainteresowania: koniec świata, sąd ostateczny, i jej "ulubiona" postać: Antychryst. Mnie z kolei to zupełnie nie interesuje - jakoś nie w tę stronę moje teologiczne sympatie się kierują. I mam taki problem, bo często nie wiem, co powiedzieć, nie umiem pewnych zagadnień wyjaśnić, a wspomniana pani bardzo dosłownie traktuje treść Apokalipsy (korzysta również z różnych książek i opracowań). No dobra, ja tu narzekam, a w czym problem? W moich subiektywnych odczuciach... Mam takie wrażenie, że pani ta wręcz nienawidzi zła i grzechu (dobrze), ale jednocześnie grzesznych ludzi (źle). I mam wrażenie, że brak jej miłości bliźniego. Ostatnio nawet "oberwało mi się" za to, że jestem tolerancyjna! Była mała dyskusja o traktowaniu osób o skłonnościach homoseksualnych. Mała próbka:
Pani S(przątaczka): trzeba im mówić, że to grzech, że to choroba, że mają się leczyć! A jak to nie działa, to trzeba się od nich odsunąć, bo to jest współudział w grzechu! Nie można się tłumaczyć tolerancją!
Ja: Tolerować znaczy szanować. Mam szanować taką osobę, niezależnie od tego, czy się z nią zgadzam, czy uważam, że grzeszy.
Pani S: ale wtedy zezwalasz na grzech! To są "grzechy cudze"!
Ja: Tak, wiem. Ale ja nie mogą nikogo zmusić do zmiany zachowania. Ważne, żeby ta osoba znała moje zdanie. A co zrobi? To już nie moja sprawa.

I tak dalej dyskusja w tym tonie :) Trudno się tak rozmawia... A ja nie umiem :(

I jeszcze świetny utwór, którego ostatnio często słucham: