piątek, 10 stycznia 2014

O przyjaźni z uczniem - ciąg dalszy

Z przykrością muszę zawiadomić, że przez przypadek usunęłam komentarz od Afro pod poprzednim postem, razem z odpowiedziami do niego... Nie zrobiłam tego celowo! Przepraszam!!!

Afro nie zgadza się ze mną w sprawie przyjaźni z uczniem. Ja nie widzę w tym nic gorszącego, ponieważ relacja przyjacielska pojawiła się po opuszczeniu przez te osoby: Klaudię i Szymona (chyba mogę podać imiona?) gimnazjum. Dla mnie granicą jest ich obecność w szkole. Dopóki są moimi uczniami, obowiązuje relacja nauczyciel - uczeń, natomiast jak się ta relacja rozwinie po ukończeniu szkoły, pozostaje kwestią otwartą...

Czy przyjaźń albo pozaszkolna znajomość z BYŁYMI uczniami jest czymś nieetycznym? Moglibyśmy doprowadzić do bardzo daleko idących wniosków, np. pracuję w tej szkole, do której kiedyś chodziłam, moja dawna wychowawczyni jest moją koleżanką z pracy... i co teraz, mam nie utrzymywać z nią żadnych relacji? Przychodzą do nas do pracy nauczyciele, którzy kończyli nasze gimn., i nauczycielki, które kiedyś ich uczyły, teraz proszą o zwracanie się po imieniu... Nie wolno? Oznaczałoby to, że fakt, że kiedyś kogoś uczyłam wyklucza jakiekolwiek bliższe relacje nawet w dalszej przyszłości... Oczywiście teraz popadam w skrajności, przesadzam trochę, ale chciałam pokazać, do czego można doprowadzić takim myśleniem.

Oczywiście, zgadzam się z Afro, że nie ma mowy o przyjaźni "od serca" z aktualnym uczniem czy uczennicą. To może powodować wątpliwości moralne. We wspomnianej przeze mnie historii, w czasie nauki Szymona w naszej szkole moje zainteresowanie jego sprawami wynikało z sympatii i troski o dobro ucznia, w którym widziałam duży potencjał. Miał do mnie zaufanie jako do nauczyciela. Dopiero po ukończeniu szkoły nasze relacje przerodziły się w bardziej prywatne i przyjacielskie, z Klaudią było zresztą podobnie.

Jeszcze raz przepraszam za usunięcie posta, i zapraszam do dalszej dyskusji :)

6 komentarzy:

  1. witam :) wiem że nie pod tym co potrzeba piszę więc z góry przepraszam:)
    czytałam jak pani zdecydowała się zostać katechetką , podziwiam .
    Tak naprawdę napisałam bo kiedyś w gimnazjum bardzo chciałam iść na ten kierunek ale jakoś plany mi sie pokrzyżowały ale ostatnio pare dni temu coś we mnie znów drgnęło po 3 latach i chcę bardziej poznać Jezusa , zagłebić się w jego historię bardziej, czuję coś takiego w środku że nie potrafię tego opisać nie wiem co sie dzieję , nawet napisałam do Caritasu bo stwierdziłam że chcę pomóż a tak siedzę w domu ale wracając do mojej wiary wiem że katechetka do duże wyzwanie i szczerze nie wiem czy dałabym radę ale wiem jedno chcę bardziej pogłębiać swoją wiarę , i być bliżej Jezusa niż do tej pory w jaki sposób mogę może pani pomoże ? czekam na odpowiedz :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Proponuję poszukać jakiejś wspólnoty, duszpasterstwa, w którym można głębiej przeżywać swoją wiarę. W dzisiejszych czasach, w dobie Nowej Ewangelizacji jest takich możliwości wiele. Poza tym polecam różnego rodzaju rekolekcje i spotkania. Warto się rozejrzeć, często siostry zakonne organizują kilkudniowe rekolekcje i dni skupienia, na których można rozwijać relację z Bogiem. U mnie właśnie tak ukształtowało się powołanie... I oczywiście trzeba zacząć od podstaw: modlić się, czytać Pismo św., uczestniczyć w Eucharystii, często się spowiadać...
      Pozdrawiam i zapraszam ponownie :)

      Usuń
    2. Dziękuję za informację . Na pewno skorzystam z pani rad :) Właśnie szukam i nic za bardzo znaleźć nie mogę , może się pani orientuje czy w Kaliszu jest taka wspólnota ? tylko jak dobrze wiemy Kalisz nie jest jeden :D chodzi mi o Wlkp

      Usuń
    3. Skąd jesteś? Kalisz to moja diecezja, mieszkam 20 km od Kalisza... Tam pełno wspólnot: w parafii Miłosierdzia Bożego, u Nazaretanek, siostry św. Doroty przy franciszkanach organizują dni skupienia... Wystarczy poczytać "Opiekuna" - nasz diecezjalny dwutygodnik.

      Usuń
    4. Też jestem z Okolic Kalisza, mam 15 km . Dokładnie to Opatówek. Dobrze na pewno przeczytam .

      Usuń