czwartek, 13 marca 2014

Katechetka czyta "Evangelii Gaudium" #3

Niekiedy wierni, słuchając języka ściśle ortodoksyjnego, wynoszą coś całkowicie obcego autentycznej Ewangelii Jezusa Chrystusa, ze względu na język przez nich używany i rozumiany. Mając święty zamiar przekazania im prawdy o Bogu i człowieku, przekazujemy im w pewnych sytuacjach fałszywego boga lub ideał ludzki, który naprawdę nie jest chrześcijański. W ten sposób pozostajemy wierni jakiemuś sformułowaniu, ale nie przekazujemy istoty rzeczy. [EG 41]

W pracy katechety trzeba uważać na to, jak mówimy. Jeśli zostaniemy źle zrozumiani, to zamiast dobro, możemy spowodować zło. Trzeba więc być ostrożnym, bo to, co dla nas jest zrozumiałe, niekoniecznie będzie takim dla młodszego pokolenia. A czasem i dla naszych współpracowników..

Ostatnio coś tam palnęłam "ortodoksyjnego" do bardzo lubianej przeze mnie koleżanki w pracy, dot. małżeństw niesakramentalnych. A ona jest właśnie w takim związku... Nie chciałam jej urazić, a teraz mam wyrzuty sumienia... Chyba czas ograniczyć gadulstwo...
Z kolei wczoraj, na spotkaniu zespołu w sprawie ewaluacji, badania profilu szkoły czy czegoś tam, padło stwierdzenie, że nasi uczniowie są nietolerancyjni. Wśród przejawów nietolerancji pojawiło się stwierdzenie, że nasi uczniowie są wrogo nastawieni do homoseksualistów - zauważyła to nauczycielka "wżr". Komentarz naszej szefowej - "Cóż, nauczanie Kościoła bardzo się do tego przyczyniło"... No sorry, i to mówi kobieta, która twierdzi, że jest wierząca? Mnie się wtedy włącza "agresor", no ale nie do szefowej... Coś tam tłumaczyłam, o potępianiu grzechu, a nie grzesznika, ale nie wiem, czy dotarło.

Mówić czy milczeć? Mówić, narażając się na niezrozumienie? Ciągle mam ten problem...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz