niedziela, 15 maja 2011

Dz 8,26-40

26 Wstań i idź około południa na drogę, która prowadzi z Jerozolimy do Gazy: jest ona pusta - powiedział anioł Pański do Filipa. 27 A on poszedł. Właśnie wtedy przybył do Jerozolimy oddać pokłon Bogu Etiop, dworski urzędnik królowej etiopskiej, Kandaki, zarządzający całym jej skarbcem, 28 i wracał, czytając w swoim wozie proroka Izajasza. 29 Podejdź i przyłącz się do tego wozu - powiedział Duch do Filipa. 30 Gdy Filip podbiegł, usłyszał, że tamten czyta proroka Izajasza: Czy rozumiesz, co czytasz? - zapytał. 31 A tamten odpowiedział: Jakżeż mogę /rozumieć/, jeśli mi nikt nie wyjaśni? I zaprosił Filipa, aby wsiadł i spoczął przy nim. 32 A czytał ten urywek Pisma: Prowadzą Go jak owcę na rzeź, i jak baranek, który milczy, gdy go strzygą, tak On nie otwiera ust swoich. 33 W Jego uniżeniu odmówiono Mu słuszności. Któż zdoła opisać ród Jego? Bo Jego życie zabiorą z ziemi. 34 Proszę cię, o kim to Prorok mówi, o sobie czy o kimś innym? - zapytał Filipa dworzanin. 35 A Filip wychodząc z tego /tekstu/ Pisma opowiedział mu Dobrą Nowinę o Jezusie. 36 W czasie podróży przybyli nad jakąś wodę: Oto woda - powiedział dworzanin - cóż przeszkadza, abym został ochrzczony? 37 Odpowiedział Filip: Można, jeśli wierzysz z całego serca. Odparł mu: Wierzę, że Jezus Chrystus jest Synem Bożym. 38 I kazał zatrzymać wóz, i obaj, Filip i dworzanin, zeszli do wody. I ochrzcił go. 39 A kiedy wyszli z wody, Duch Pański porwał Filipa i dworzanin już nigdy go nie widział. Jechał zaś z radością swoją drogą. 40 A Filip znalazł się w Azocie i głosił Ewangelię od miasta do miasta, aż dotarł do Cezarei.
Niedawno czytałam ten fragment, i znowu nie mogę się nadziwić, jak bardzo pasuje do mojego życia. Oto Filip, którego Bóg posyła na drogę - nic poza tym nie mówi, Filip sam musi odkryć, co ma zrobić.  Spotyka tam człowieka, który czyta Pismo, ale go nie rozumie. Staje się to okazją do głoszenia Ewangelii, którą Filip wykorzystuje. I co? Doprowadza do chrztu. Ale co dalej z Filipem? Nie ma już wpływu na tego człowieka, Bóg zabiera go w inne miejsce. Po ludzku rzecz biorąc, Filip mógł spodziewać się, że będzie towarzyszył neoficie, że będzie obserwował jego postępy w wierze, że będzie się z tego cieszył, i pewnie będzie mógł pochwalić się przed innymi: "To dzięki mnie się nawrócił!". Nic bardziej błędnego! To Bóg jest sprawcą nawrócenia, to Bóg doprowadził do spotkania obu ludzi, i to Jemu należy się dziękczynienie.
Jak to się odnosi do mnie? Ano, mnie też Bóg zetknął z różnymi ludźmi. "Przez moje ręce" przeszło już ok. 300 uczniów. I muszę sobie uświadomić, że przecież nie wszystko ode mnie zależy. Św. Paweł mówił: "Ja siałem, Apollos podlewał, lecz Bóg dał wzrost." (1 Kor 3,6). Nie zawsze mam wpływ na moich uczniów. I chyba nie powinnam się obwiniać, że robię coś nie tak, ale pozwolić Bogu działać. Ja mam jak najlepiej głosić Słowo Boże, ale niekoniecznie muszę widzieć efekty. Może nawet nie powinnam, bo to przecież prowadzi do pychy. A służba Bogu opiera się na pokorze: "Słudzy nieużyteczni jesteśmy; wykonaliśmy to, co powinniśmy wykonać" (Łk 17,10b).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz