niedziela, 6 marca 2011

Mk 3, 1-6

Niedawno rozważałam ten fragment Ewangelii. (Jezus uzdrawia człowieka z uschłą ręką, w szabat. Faryzeusze chcą "przyłapać" Jezusa i oskarżyć Go o łamanie prawa szabatu). Co mnie poruszyło? Zastanawiałam się nad postawą faryzeuszy. Co nimi kierowało? Chcieli przede wszystkim dowieść swoich racji: że Jezus nazywa siebie nauczycielem, a nie przestrzega Prawa, że postępuje źle. Zupełnie stracili z oczu dobro tego kalekiego człowieka. Potrafili nawet dobro obrócić w zło, żeby tylko osiągnąć swój cel. A Jezus czyni odwrotnie: to właśnie potrzebującego człowieka stawia w centrum, mówiąc: "Stań tu, na środku". Jezus wskazuje, że zawsze na pierwszym miejscu jest miłość bliźniego, i z tego ma wynikać nasze działanie.
Rozważając ten fragment, zobaczyłam siebie na miejscu faryzeuszy. Ileż to razy chcę, żeby "wyszło na moje"? Za wszelką cenę chcę dowieść swoich racji, a być może w ten sposób nie dostrzegam ludzi, którym mogłabym pomóc, gdybym nie byłą tak zapatrzona w siebie... Jezus zasmucił się z powodu zatwardziałości serc, także mojego...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz