środa, 23 marca 2011

Mt 23,1-12

1 Wówczas przemówił Jezus do tłumów i do swych uczniów tymi słowami: 2 «Na katedrze Mojżesza zasiedli uczeni w Piśmie i faryzeusze. 3 Czyńcie więc i zachowujcie wszystko, co wam polecą, lecz uczynków ich nie naśladujcie. Mówią bowiem, ale sami nie czynią. 4 Wiążą ciężary wielkie i nie do uniesienia i kładą je ludziom na ramiona, lecz sami palcem ruszyć ich nie chcą. 5 Wszystkie swe uczynki spełniają w tym celu, żeby się ludziom pokazać. Rozszerzają swoje filakterie i wydłużają frędzle u płaszczów. 6 Lubią zaszczytne miejsca na ucztach i pierwsze krzesła w synagogach. 7 Chcą, by ich pozdrawiano na rynkach i żeby ludzie nazywali ich Rabbi. 8 Otóż wy nie pozwalajcie nazywać się Rabbi, albowiem jeden jest wasz Nauczyciel, a wy wszyscy braćmi jesteście. 9 Nikogo też na ziemi nie nazywajcie waszym ojcem; jeden bowiem jest Ojciec wasz, Ten w niebie. 10 Nie chciejcie również, żeby was nazywano mistrzami, bo jeden jest tylko wasz Mistrz, Chrystus. 11 Największy z was niech będzie waszym sługą. 12 Kto się wywyższa, będzie poniżony, a kto się poniża, będzie wywyższony.

Słuchajcie, co mówią, ale nie naśladujcie ich czynów... tak powiedział Jezus o faryzeuszach. Jezus piętnuje zewnętrzną pobożność, praktyki "na pokaz". Nie chce, żebyśmy tylko na zewnątrz byli "wierzący". A jak to odnosi się do mnie? Jestem katechetką, więc mam prowadzić innych do Boga. Mam podobne zadanie, jak faryzeusze czy uczeni w Piśmie. Ale czy nie postępuję jak oni? Czy nie stawiam przed moimi uczniami wymagań, których sama nie spełniam? Czy nie domagam się od nich tego, czego sama nie robię?Czy jestem wzorem do naśladowania? Czy moja wiara nie jest na pokaz? Czy mogę z czystym sumieniem powiedzieć moim uczniom: postępujcie tak, jak ja?

Bardzo trudno dać jednoznaczną odpowiedź. Zdaję sobie sprawę, że nie jestem ideałem... Zdarza mi się, że chcę, żeby uczniowie mnie widzieli: przy ołtarzu, podczas modlitwy... Ale z drugiej strony, w sytuacjach, które wymagają ode mnie dawania świadectwa, unikam tego. Przykład: wyjazd na Słowację, do partnerskiej szkoły. Nie miałam odwagi w obecności innych nauczycieli wyciągnąć brewiarza...

1 komentarz:

  1. Nie myślałam, że katechetka może mieć problemy z dawaniem świadectwa... Zagięła mnie Pai tym... Do tej pory myślałam, że to tylko ja mam taki problem, że wśród rówieśników "boję?" się rozmawiac o Bogu a co dopiero wyciągnąc różaniec czy Biblię. Swoją drogą, to zastanawiam się, jak będzie wyglądała moja modlitwa i czytanie Pisma Świętego na 3-dniowej wycieczce klasowej...
    Niemniej jednak pocieszyła mnie (jesli w ogóle można tak o tym powiedzieć) myśl, że nawet osoby o których wszyscy wiedzą, że są wierzący i praktykujący mają czasem chwile słabości. Tak w ogóle to świetny ten blog:) Pozazdrościć Pani podopiecznym takiej katechetki:) ><>

    PS: Mam jeszcze małe pytanko. Poniewaz też mam często problem z tym wstydem przed praktykowaniem wiary, mówieniem innym o Bogu chciałam się zapytać, czy własnie to, że nie mówie innym o Bogu z powodu mojego lęku jest grzechem?... Jak by chciała Pani ze mna o tym pogadać to moje gg: 4169644

    OdpowiedzUsuń