poniedziałek, 7 lutego 2011

Wyrzuty sumienia

I znowu okazało się, że ważne jest spojrzenie z innego punktu widzenia... Niedawno wróciłam z rekolekcji, na które pojechałam z grupą parafialną. Było wspaniale, tylko ostatniego dnia pojawiły się zgrzyty. Z powodu nadużycia mojej cierpliwości i złego zachowania części uczestników podczas tzw. "zielonej nocy", byłam zła, na nich i na siebie. Miałam do siebie pretensje, że zabrałam pewną dziewczynę, która co prawda w grupie parafialnej nie jest, ale gramy razem na gitarze i bardzo chciałam, żeby mi pomogła na rekolekcjach. Niestety, zawiodła moje zaufanie ostatniej nocy.
Ale nie o tym chciałam pisać. Wczoraj, rozmawiając na gg z jednym z uczestników rekolekcji poruszyłam tę sprawę. I zawstydziłam się :) Piętnastoletni chłopak tak mi nagadał, że miałam o czym myśleć! Ten uczeń powiedział, że nie powinnam skupiać się na tym, co było złe, ale pomyśleć też o tym, co było dobrego. "Mnie przecież - mówił dalej - ona też nieraz zdenerwowała, ale przecież pomogła pani i nam". Stwierdził, że zamiast się dołować powinnam jej wybaczyć i zapomnieć o przykrościach. To było niesamowite! Dzięki tej rozmowie przekonałam się, że za bardzo byłam skupiona na swoich emocjach, odczuciach, a zapomniałam o tym, co ważniejsze. Przydaje się takie spojrzenie z innej strony! Już się chciałam tłumaczyć, że "przebaczę jej, jeśli..." ale się pohamowałam. Jakie jeśli? Bóg wybacza bezwarunkowo. A jak mam prowadzić swoich uczniów do Boga, skoro sama nie potrafię żyć według tych wartości?
I okazało się, że piętnastolatek jest mądrzejszy ode mnie. I bardzo dobrze! Bogu dzięki za takich ludzi.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz