Wróciłam nad ranem z moją wspaniałą piętnastką :) Ale nie do końca jestem zadowolona... Ale po kolei.
1) Najbardziej chyba nie spodobał mi się przebieg spotkania. Temat i owszem, ciekawy, ale realizacja nie bardzo. Mało ciekawych rzeczy, niby procesje sobie szły, ale po co i dlaczego? Nie bardzo...
2) Msza św. o 20.00 to jest największy niewypał. Eucharystia to centralny punkt spotkania, "po" nie ma już tego skupienia, człowiek się już rozluźnia i szykuje do powrotu. Stąd - wybór Chrystusa to był właściwie przerywnik w pogaduszkach...
3) Niedopracowana organizacja. Wpuszczanie grup na polach i recepcja - super, to było bardzo dobrze w tym roku zrobione. Ale - że miało być namaszczenie olejem, a jednak nie było, i, co najważniejsze zabrakło Komunii św. dla ogromnej rzeszy ludzi. Ja rozumiem, że nie policzy się wszystkich, ale wyglądało to tak, jakby ponad połowa ludzi szła do Komunii później, do Namiotu Adoracji.
4) Mało okazji do śpiewów i tańca. Tańczono praktycznie trzy piosenki na zmianę: "Tak tak Panie", "Cały Twój" i "Jesteśmy mocni". A, i raz było "Tańcem chwalmy Go". "Orły" też tylko raz...
To takie uwagi dotyczące całokształtu. Jeśli chodzi o moja grupę, to sprawowali się bez zarzutu. "Zakochane pary" bardzo przyzwoicie, bez ostentacyjnego okazywania sobie uczuć. Duży plus! Trochę mi było smutno, bo mój ulubieniec (tak, tak, często tu wspominany pod różnymi "ksywkami") nie bardzo tańczył, i w końcu nie wiem, z czego to wynikało... chyba jednak z atmosfery ogólnej.
Ci, którzy jechali pierwszy raz (z mojej grupy) wrócili zachwyceni (z dwoma wyjątkami, ale ok), natomiast ci, którzy byli w zeszłym roku i wcześniej, wrócili z pewnym poczuciem zawodu...
Nie rezygnujemy jednak, jedziemy za rok!!
Chyba... :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz