środa, 22 czerwca 2011

Coś się kończy, coś się zaczyna....

Nadeszła ta chwila... pożegnałam dziś moich trzecioklasistów. Miałam nie płakać, i prawie mi się to udało :) Troszkę mi się miękko zrobiło, jak się poszłam uściskać z moimi chłopakami. Jeden z nich: Niech pani nie płacze, przecież się będziemy widywać. A drugi: Ja się z panią ściskać nie będę, bo ja z oazy nie odchodzę i będziemy się co tydzień widzieć. I jak tu ich nie kochać? Ja sobie nie wyobrażam przyszłego roku bez nich. Chyba nikt nie potrafi w taki sposób się ze mną przekomarzać - pożartować i z siebie, i ze mnie, jednocześnie nikogo nie obrażając.
A moje dziewczyny? I., P., K., A... Będzie dziwnie w przyszłym roku...

Teraz jednak wakacje. Przede mną Boże Ciało, grill z oazą, rekolekcje dla katechetów, wizyta nauczycieli z partnerskiej szkoły na Słowacji, urlop na Mazurach, remont pokoju.... Tyle przede mną!!!


Coś się kończy, coś się zaczyna....

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz