Wielkimi krokami zbliża się koniec roku szkolnego. Ogromne dylematy związane z wystawianiem ocen - jestem zbyt łagodna!!! No i smutek - odchodzą "moi" trzecioklasiści... Wiele z nimi przeżyłam, sytuacji radosnych i trudnych, ale w pamięci zostaną tylko te przyjemne. Bardzo się z nimi zżyłam przez dwa lata (uczę ich od drugiej klasy) i chyba się rozpłaczę na zakończeniu roku. Będę strasznie tęsknić, za S., I., M., A..... z kim będę o snookerze rozmawiać? Komu powiem, że mam doła, jak nie będzie I. i S.? Ech...
W sobotę trzecioklasiści mieli bal, poprzedzony Mszą świętą. Bardzo dużo ich było na Mszy, super. A jaką niespodziankę mi zrobili! W piątek ustalałam, kto przeczyta czytanie, zaśpiewa psalm. No i organizowałam dwie dziewczyny do modlitwy wiernych, Olę i Izę. Przed Mszą szukam dziewczyn, a ich nie widać... W końcu, na trzy minuty przed Mszą - są! No ok, myślę sobie. A Ola mówi, że ona czytać nie będzie, bo się denerwuje, i że załatwiły chłopaków. Jakich chłopaków? - pytam. L, M, D i M - usłyszałam w odpowiedzi. Moja reakcja: Że niby kto??? - nie uwierzę, jak nie zobaczę. A jednak! Łza mi się w oku zakręciła, jak ich zobaczyłam na ambonie.Miła niespodzianka... To było cudowne...
A potem bal. Myślę sobie trochę egoistycznie, który z moich uczniów ze mną zatańczy. Zaskoczenie kompletne: pierwszy był W. - który przez dwa lata uprzykrzał mi życie... :) A potem B., Ł., R., S.i jeszcze Ł., i W. Dawno się tak dobrze nie bawiłam....
Będzie mi ich ogromnie brakować!!!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz