Ostatnie dni były bardzo... zaskakujące :) We wtorek, na uczelni, poszłam do kwestury odebrać decyzje dot. stypendium. Byłam święcie przekonana, że dostałam tylko stypendium dla niepełnosprawnych. Pani Maria, która się zajmuje sprawami finansowymi na PWT wręcza mi kartki do podpisu:
- stypendium dla niepełnosprawnych... w tym roku niewiele... (cyk - podpisik)
- stypendium naukowe... nie przyznano... (cyk - podpisik)
- stypendium projakościowe... przyznano... (cyk.. WRÓĆ? Przyznano???) yyy.... ja w szoku, jak zobaczyłam kwotę, to całe szczęście, że siedziałam na krześle... W dodatku wypłacono mi za trzy miesiące...
Wczoraj pojechałam do PCPR odebrać orzeczenie o niepełnosprawności - musiałam wyrobić nowe, ze względu na zmianę przepisów o kartach parkingowych... Idę do tych miłych (naprawdę) pań w pokoju nr 8, podaję dowód, a pani od razu mówi do koleżanki, żeby przygotowała wniosek na kartę parkingową (no to ja sobie myślę - uff, jest umiarkowany)... Dopiero w samochodzie patrzę w to orzeczenie, a tam napisane, że na stałe! Nie będę musiała co dwa lata chodzić na komisję, żeby potwierdzać, że mam problemy z chodzeniem... W sumie nie wiem, czy to można nazwać sukcesem, bo przecież wolałabym być zdrowa, biegać, skakać i tańczyć, ale... :)
Porażki - jak dla mnie poważniejsze. ZNOWU mi adwent ucieka... tylko dwa razy byłam na roratach, nie mogę sobie uporządkować modlitwy, jakoś nie umiem się zorganizować... Planowałam jakieś "ćwiczenia duchowe", lectio divina albo lekturę jakiejś księgi biblijnej (mmm, Izajasz...), i jak zwykle w adwent nie mogę się wyrobić...
Dla jaśka:
1) nigdy nie spotkałam się z informacją, że Matka Teresa była poddana egzorcyzmom, możesz podać źródła? I na pewno nigdy nie mówiła, że "ludzie muszą cierpieć, bo to ich zbliża do Boga" - gdyby tak sądziła, to nie zbierałaby trędowatych z ulicy, żeby im pomagać i ulżyć w cierpieniach, nie? Tylko zostawiałaby ich dalej cierpiących.
2) O ile się nie mylę, to księża podlegają takiemu samemu prawu świeckiemu, jak wszyscy obywatele? Więc jeśli popełniają przestępstwo, to są przez władzę świecką sądzeni... Znam przykłady, że toczy się postępowanie śledcze, np. w sprawie księdza podejrzanego o kradzież i sprzedaż zabytkowych rzeźb... (to się wydarzyło w mojej diecezji).
3) odnośnie chrztu dzieci - właśnie w tym rzecz, że dla Ciebie wiara NIE jest ważna w życiu, więc nie widzisz sensu jej przekazywania. Wierzący rodzice myślą inaczej, i dlatego chrzczą swoje dzieci. Gdybym miała kiedyś dzieci, chciałabym dać im wszystko, co sama uważam za najlepsze, w tym wiarę - i to od samego początku. To mi gwarantuje konstytucja - wychowanie dzieci zgodnie z sumieniem. A jeśli w przyszłości moje dziecko by stwierdziło, że mu to niepotrzebne - to cóż, droga wolna, możesz "olać" wiarę.
4) Dlaczego w sprawie apostazji masz się stosować do kościelnego prawa? Bo chcesz dokonać aktu przewidzianego kościelnym prawem... (Jak chcę np. jechać z uczniami do kina, to się muszę zastosować do szkolnego prawa, bo ono reguluje takie przypadki). Przecież NIE MUSISZ tego robić... Kościelne prawo nie zmusza Cię do dokonania apostazji. Bez tego też możesz porzucić wiarę. Zapis czy skreślenie z księgi do niczego nie zmusza.
5) I odnośnie Twojej córki - pomyślałam to samo, co osoba, która skomentowała Twoją wypowiedź, więc nie będę się powtarzać. Poza tym, nie znam ani Twojej córki, ani jej mamy, ani kościoła, do którego zwykle chodzą, więc w ogóle nie mam co komentować.
nie czytam to, co dla Jaśka - naprawdę męczą mnie takie dyskusje - jeśli ktoś ma problem: odesłać do księdza w parafii! Także, Panie Jaśku - odwagi życzę w drodze do Proboszcza.. ;-)
OdpowiedzUsuńA..co z Twoimi nogami? :-/ I stypendium - gratuluję! :-)
Moje nogi? Cóż, mam dwie :) Jedna trochę nie spełnia swojej funkcji, mam rozwalone biodro (jak zobaczyłam rentgen, to się sama przestraszyłam i zdziwiłam, że ja jeszcze w ogóle chodzę). I mam pewne kłopoty z kręgosłupem, stąd niepełnosprawność. Ale spoko, żyję i mam się dobrze :)
OdpowiedzUsuńdwie? uf - całe szczęście ;-)
OdpowiedzUsuńże zacytuję klasyka - z panami skończyliśmy w czterdziestym piątym ;-) . Obawiam się że z proboszczem miałbym mało wspólnego, a w dyskusję ze mną nie chciałby wogóle wpadać. Zwłaszcza że to może być ten sam proboszcz który po dyskusji z moim ojcem przestał przychodzić po kolędzie. A otrzymał tylko kilka niewygodnych pytań od wierzącego. GosiaK powiedz że i Ciebie męczę a więcej mnie nie zobaczysz.
OdpowiedzUsuńpozdrawiam - jasiek