piątek, 31 października 2014

W odpowiedzi na ciekawy komentarz...

Pod poprzednim postem napisał "Jasiek". Dziękuję za obszerną wypowiedź :)

Wiesz, chyba najbardziej mnie boli, kiedy ludzie z mojego "fachu" zrażają ludzi do wiary... Ja też chodziłam do ośmioklasowej szkoły, katechetka, która mnie uczyła była ok, później księża też w porządku, ale największy wpływ na rozwój mojej wiary i powołania miała kochana Siostra Klaudia, ze zgromadzenia Służebniczek NMP, która organizowała rekolekcje dla dziewcząt, w których uczestniczyłam od połowy liceum. Dzięki temu teraz mam sposób na przeprowadzanie rekolekcji dla mojej cudnej młodzieży...

Nie dziwi mnie fakt, że kolega Twojej córki nie mógł zrozumieć Waszej postawy... To jeszcze dziecko, dla niego to, co dzieje się w domu to "cały świat" - trudno mu zrozumieć, że może być inaczej. To zadanie rodziców, aby w odpowiednim momencie (kiedy po prostu o to zapyta) wytłumaczyć różnice między ludźmi i nauczyć szacunku dla odmiennych poglądów.

Pytasz, czy mam przypadki dzieci, które przekonałam do wiary... Szczerze mówiąc, nie wiem... Wiara jest darem Boga, człowiek albo ją przyjmuje, albo odrzuca... Moim zadaniem jako katechety nie jest przekonywanie do wiary - ja mam ludziom już wierzącym wyjaśnić, w co wierzą, co ich wiara zakłada, jakie z niej wynikają zasady do stosowania w życiu itp. Z uczniami bywa różnie... Ja w szkole nie oceniam wiary (przecież mi nie wolno), może być nawet tak, że ktoś się deklaruje jako niewierzący, ale na religię chodzi, a wiedzę ma na 6. I nie moja rzecz oceniać jego sumienie... Zawsze to moim uczniom powtarzam. Wydaje mi się, że pewną moją zasługą jest grupa fantastycznej młodzieży, która przychodzi na spotkania oazy i jeździ na rekolekcje. Miałam tam jeden przypadek chłopaka, który przeżywał poważne trudności z wiarą... Rozmawiałam z nim, a przede wszystkim modliłam się za niego... Teraz, jako 19-latek jest moją oazową prawą ręką, specjalistą od symboli biblijnych, świetnego tłumaczenia pewnych rzeczy, zaopatrzeniowcem na rekolekcjach i gitarzystą :) No i moim dobrym przyjacielem... :)

W programie gimnazjum, w 3 klasie jest cały blok tematyczny poświęcony innym religiom i staram się go zrealizować jak najlepiej. Staram się wpoić moim uczniom szacunek dla ludzi o innych wierzeniach czy poglądach. Czy skutecznie? Nie wiem... Sama nigdy nie obrażam ludzi, którzy nie podzielają mojej wiary. Mam w szkole uczniów z innych wyznań, którzy na religię nie chodzą, i nigdy nie miałam z nimi żadnych konfliktów, wręcz przeciwnie, np. na świetlicy potrafiliśmy sobie pogadać o najróżniejszych rzeczach, nawet nie poruszając kwestii religijnych.

Dziękuję za komentarz, w którym wyrażasz się z szacunkiem o moich przekonaniach, chociaż ich nie podzielasz :) To jest najlepszy fundament do jakiejkolwiek rozmowy... Jest mi bardzo przykro, kiedy w internecie pojawiają się komentarze wyśmiewające ludzi wierzących itp. Jeszcze raz dzięki :) Pozdrawiam i zapraszam do dalszej rozmowy :)

poniedziałek, 27 października 2014

Uff... nareszcie...

.... jestem nauczycielem mianowanym :) Nie było tak źle. W sumie to i tak w autoprezentacji zapomniałam o paru rzeczach, którymi się chciałam pochwalić... Trochę się wygłupiłam przy jednym pytaniu (z organu prowadzącego), ale poza tym było ok. Nawet się dowiedziałam, że panie z komisji są "pod wrażeniem mojej wiedzy i znajomości przepisów" (ta... jasne...) oraz, że jestem "Właściwym człowiekiem na właściwym miejscu" - miłe słowa na zakończenie egzaminu, nie?

piątek, 10 października 2014

Terminy :)

Wszystkich, którzy trafią na ten wpis, proszę o modlitwę za Anię - 17-letnią dziewczynę, u której zdiagnozowano guza mózgu...

Ostatnie dni to ustalenie kilku ważnych dla mnie dat:

27.10.2014 - egzamin na mianowanego - boję się, dużo bardziej niż jakichkolwiek egzaminów na studiach

26.02. - 1.03.2015 - zarezerwowany termin na rekolekcje z moją młodzieżą - miejmy nadzieję, że żaden piec od centralnego się nie zepsuje :)

niedziela, 5 października 2014

Podsumowanie września

Wrzesień jest w szkole zwykle bardzo pracowity... Trzeba się wdrożyć, trzeba sobie wypracować rytm dnia, tygodnia... Jakoś idzie :)

Pozytywy:
- całkiem niezłe pierwsze klasy w gimn. - nawet jakoś idzie, a szczególnie z 1c - fajna klasa 13 chłopaków + 6 dziewczyn, ale ogarnięci
- trochę lepiej w przedszkolu, zwłaszcza z grupą 5-ciolatków. W mieszanej (5-6) też obleci.
- dużo  roboty z przygotowaniem do bierzmowania (102 kandydatów...), a proboszcz sporo przekłada na moje barki - ale ja to lubię :)

Negatywy:
- no nie mogę ujechać z obecną 3b... zostało ich w klasie 15 (!), a  i tak są nie do przejścia... poddaję się... ja nie mam u nich żadnego posłuchu, po prostu chcę przetrwać...
- w mojej diecezji było spore zamieszanie w związku z deklaracjami udziału w religii, nawet w ogólnopolskich mediach było - na szczęście w mojej szkole jakoś bez bólu przeszło :)

A teraz październik... We wtorek jadę na studia - już tęskniłam :) Tylko jak ja się wytłumaczę z tego, że NIC nie zrobiłam z doktoratem przez wakacje? Trochę wstyd...

W oazie mam z młodzieżą trochę zamieszania. Jak zwykle na początku roku robimy kampanię reklamową, żeby zachęcić nowych członków. W tym roku "pomógł" proboszcz... Stwierdził, że mam zobowiązać wszystkich kandydatów do bierzmowania do obecności na przynajmniej jednym spotkaniu, ma być potwierdzone podpisem w dzienniczku. Mamy więc pełno "jednorazowych" gości, z miną męczenników i dzienniczkiem w garści... Ale może coś z tego wyjdzie... Jakby zostało z 7-8 osób, to by było super :)