piątek, 4 listopada 2011

Porażka czy wręcz odwrotnie?

Przygotowania do rekolekcji wyjazdowych w toku. Dziś miałam małą naradę z częścią animatorów. Taka burza mózgów, różne pomysły podawali i zastanawialiśmy się nad możliwością ich realizacji. Sama już nie wiem... Ja trochę inaczej widzę pewne sprawy. Po prostu boję się, że zbyt duża swoboda sprawi, ze coś zbroją, a to ja będę odpowiedzialna. Choć pomysły mają niezłe, np. obejrzenie filmu na pogodnym wieczorze, zrobienie pizzy czy jakiś innych smakołyków, no i oczywiście ciągle maglowana sprawa "wolnego czasu". Ja oczywiście mam obiekcje co do każdego z ich pomysłów...

- obejrzenie filmu - potrzebny jest rzutnik multimedialny, trzeba go pożyczyć od księdza proboszcza. To drogi sprzęt, boję się brać odpowiedzialność, tym bardziej, że mam dwie lewe ręce do techniki. Chyba, że coś jest moje...
- pizza i inne kulinarne pomysły - boję się zostawić ich w kuchni z różnymi "niebezpiecznymi" narzędziami. A przecież nie będę ich pilnować przez cały czas
- czas wolny - panicznie boję się, że coś się stanie.

Oni znają moje obiekcje. A przecież bardzo bym chciała, żeby te rekolekcje były udane.Zastanawiam się, czy nie ulec w paru sprawach. I tu właśnie pojawia się problem. Mam wrażenie, że jeśli ustąpię im w jakiejś kwestii, będzie to moja porażka. Odbiorą to jako moją słabość, możliwość wykorzystania mnie i manipulowania. Rozum mi mówi, że to nie tak, że tak nie jest. A uczucia co innego... Pewnie wynika to z mojego słabego poczucia własnej wartości, że bardzo boję się odrzucenia, potrzebuję "dowodów" akceptacji. Jak się z tym uporać???

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz