Kiedy ludzie dowiadują się, jaki jest mój zawód, dziwnie na mnie patrzą... A bycie katechetką to coś wspaniałego! Sami się przekonajcie...
poniedziałek, 28 listopada 2011
Krótki wpis bieżący
Bardzo się ostatnio opuściłam w pisaniu postów :( Głównie dlatego, że sporo pracy mam ostatnio. W szkole teraz taki czas, że sporo sprawdzianów, kartkówek, bo przecież muszę mieć jakieś oceny, żeby wystawić ocenę na półrocze. Poza tym jutro moi uczniowie mają prezentację projektu, wiec musiałam z nimi trochę posiedzieć po lekcjach. Z 1b mam robić jasełka, a choć wybrałam krótki i łatwy scenariusz, to oczywiście nie chce im się zostać na próbie. Ech... tak w ogóle, to nie lubię tej klasy... Przedszkolaki są bardzo męczące, jakoś nie czuję się dobrze jako katechetka w przedszkolu. Teraz będę robić z nimi lampiony roratnie, ale to z kolei wiąże się z ogromem mojej pracy - muszę im wyciąć szablony, bo sami sobie z tym nie poradzą. Piszę nieskładnie i marudzę, bo jestem ostatnio bardzo zmęczona, znużona... Nawet czasu na lectio divina nie mam...
niedziela, 13 listopada 2011
Mt 25,14-30 - czyli przypowieść o talentach
"14 Podobnie też [jest] jak z pewnym człowiekiem, który mając się udać w podróż, przywołał swoje sługi i przekazał im swój majątek. 15 Jednemu dał pięć talentów, drugiemu dwa, trzeciemu jeden, każdemu według jego zdolności, i odjechał. Zaraz 16 ten, który otrzymał pięć talentów, poszedł, puścił je w obrót i zyskał drugie pięć. 17 Tak samo i ten, który dwa otrzymał; on również zyskał drugie dwa. 18 Ten zaś, który otrzymał jeden, poszedł i rozkopawszy ziemię, ukrył pieniądze swego pana. 19 Po dłuższym czasie powrócił pan owych sług i zaczął rozliczać się z nimi. 20 Wówczas przyszedł ten, który otrzymał pięć talentów. Przyniósł drugie pięć i rzekł: "Panie, przekazałeś mi pięć talentów, oto drugie pięć talentów zyskałem". 21 Rzekł mu pan: "Dobrze, sługo dobry i wierny! Byłeś wierny w rzeczach niewielu, nad wieloma cię postawię: wejdź do radości twego pana!" 22 Przyszedł również i ten, który otrzymał dwa talenty, mówiąc: "Panie, przekazałeś mi dwa talenty, oto drugie dwa talenty zyskałem". 23 Rzekł mu pan: "Dobrze, sługo dobry i wierny! Byłeś wierny w rzeczach niewielu, nad wieloma cię postawię: wejdź do radości twego pana!" 24 Przyszedł i ten, który otrzymał jeden talent, i rzekł: "Panie, wiedziałem, żeś jest człowiek twardy: chcesz żąć tam, gdzie nie posiałeś, i zbierać tam, gdzieś nie rozsypał. 25 Bojąc się więc, poszedłem i ukryłem twój talent w ziemi. Oto masz swoją własność!" 26 Odrzekł mu pan jego: "Sługo zły i gnuśny! Wiedziałeś, że chcę żąć tam, gdzie nie posiałem, i zbierać tam, gdziem nie rozsypał. 27 Powinieneś więc był oddać moje pieniądze bankierom, a ja po powrocie byłbym z zyskiem odebrał swoją własność. 28 Dlatego odbierzcie mu ten talent, a dajcie temu, który ma dziesięć talentów. 29 Każdemu bowiem, kto ma, będzie dodane, tak że nadmiar mieć będzie. Temu zaś, kto nie ma, zabiorą nawet to, co ma. 30 A sługę nieużytecznego wyrzućcie na zewnątrz - w ciemności! Tam będzie płacz i zgrzytanie zębów".(Mt 25,14-30)
Wykorzystałam tę przypowieść do rozważań na ostatnim spotkaniu oazy. Tym razem było mało osób,więc nie pracowali w grupach, prowadzonych przez animatorów, ale to ja poprowadziłam dyskusję. A było co prowadzić! Moi najlepsi animatorzy, czyli Klaudia i Szymon rozpętali niezłą burzę wokół tej przypowieści, a dokładniej: byli oburzeni, że ten ostatni sługa został ukarany. Rozmawiało się świetnie, uwielbiam, kiedy tak poważnie podchodzą do tekstu biblijnego. Zastanawialiśmy się nad odniesieniem Ewangelii do naszego życia - jak często mamy okazję zrobić coś dobrego, a tej okazji nie wykorzystujemy? Poza tym nawiązałam do specyfiki naszej grupy. W przypowieści słudzy, którzy wykazali się inicjatywą, otrzymali taką "dziwną" nagrodę: "byłeś wierny w rzeczach niewielu, nad wieloma cię postawię" - czyli dołożono im obowiązków. Odniosłam to właśnie do moich animatorów - okazali się wierni w drobnych sprawach, dlatego w nagrodę mają więcej obowiązków i odpowiedzialności, zwłaszcza podczas nadchodzących rekolekcji wyjazdowych.
Zastanowiłam się także nad własnym życiem w świetle tej przypowieści. Bóg przecież dał mi pewne zdolności, możliwości - mam je wykorzystywać i pomnażać. I nie czekać na nagrodę... A ja tak bardzo bym chciała czuć się doceniona, zwłaszcza przez "moje" dzieci. Z drugiej strony, nie lubię, żeby mnie jakoś specjalnie chwalono. Trudno to ująć w słowa... Po prostu - muszę robić to, w czym jestem dobra i co mi wychodzi.
Wykorzystałam tę przypowieść do rozważań na ostatnim spotkaniu oazy. Tym razem było mało osób,więc nie pracowali w grupach, prowadzonych przez animatorów, ale to ja poprowadziłam dyskusję. A było co prowadzić! Moi najlepsi animatorzy, czyli Klaudia i Szymon rozpętali niezłą burzę wokół tej przypowieści, a dokładniej: byli oburzeni, że ten ostatni sługa został ukarany. Rozmawiało się świetnie, uwielbiam, kiedy tak poważnie podchodzą do tekstu biblijnego. Zastanawialiśmy się nad odniesieniem Ewangelii do naszego życia - jak często mamy okazję zrobić coś dobrego, a tej okazji nie wykorzystujemy? Poza tym nawiązałam do specyfiki naszej grupy. W przypowieści słudzy, którzy wykazali się inicjatywą, otrzymali taką "dziwną" nagrodę: "byłeś wierny w rzeczach niewielu, nad wieloma cię postawię" - czyli dołożono im obowiązków. Odniosłam to właśnie do moich animatorów - okazali się wierni w drobnych sprawach, dlatego w nagrodę mają więcej obowiązków i odpowiedzialności, zwłaszcza podczas nadchodzących rekolekcji wyjazdowych.
Zastanowiłam się także nad własnym życiem w świetle tej przypowieści. Bóg przecież dał mi pewne zdolności, możliwości - mam je wykorzystywać i pomnażać. I nie czekać na nagrodę... A ja tak bardzo bym chciała czuć się doceniona, zwłaszcza przez "moje" dzieci. Z drugiej strony, nie lubię, żeby mnie jakoś specjalnie chwalono. Trudno to ująć w słowa... Po prostu - muszę robić to, w czym jestem dobra i co mi wychodzi.
piątek, 4 listopada 2011
Porażka czy wręcz odwrotnie?
Przygotowania do rekolekcji wyjazdowych w toku. Dziś miałam małą naradę z częścią animatorów. Taka burza mózgów, różne pomysły podawali i zastanawialiśmy się nad możliwością ich realizacji. Sama już nie wiem... Ja trochę inaczej widzę pewne sprawy. Po prostu boję się, że zbyt duża swoboda sprawi, ze coś zbroją, a to ja będę odpowiedzialna. Choć pomysły mają niezłe, np. obejrzenie filmu na pogodnym wieczorze, zrobienie pizzy czy jakiś innych smakołyków, no i oczywiście ciągle maglowana sprawa "wolnego czasu". Ja oczywiście mam obiekcje co do każdego z ich pomysłów...
- obejrzenie filmu - potrzebny jest rzutnik multimedialny, trzeba go pożyczyć od księdza proboszcza. To drogi sprzęt, boję się brać odpowiedzialność, tym bardziej, że mam dwie lewe ręce do techniki. Chyba, że coś jest moje...
- pizza i inne kulinarne pomysły - boję się zostawić ich w kuchni z różnymi "niebezpiecznymi" narzędziami. A przecież nie będę ich pilnować przez cały czas
- czas wolny - panicznie boję się, że coś się stanie.
Oni znają moje obiekcje. A przecież bardzo bym chciała, żeby te rekolekcje były udane.Zastanawiam się, czy nie ulec w paru sprawach. I tu właśnie pojawia się problem. Mam wrażenie, że jeśli ustąpię im w jakiejś kwestii, będzie to moja porażka. Odbiorą to jako moją słabość, możliwość wykorzystania mnie i manipulowania. Rozum mi mówi, że to nie tak, że tak nie jest. A uczucia co innego... Pewnie wynika to z mojego słabego poczucia własnej wartości, że bardzo boję się odrzucenia, potrzebuję "dowodów" akceptacji. Jak się z tym uporać???
- obejrzenie filmu - potrzebny jest rzutnik multimedialny, trzeba go pożyczyć od księdza proboszcza. To drogi sprzęt, boję się brać odpowiedzialność, tym bardziej, że mam dwie lewe ręce do techniki. Chyba, że coś jest moje...
- pizza i inne kulinarne pomysły - boję się zostawić ich w kuchni z różnymi "niebezpiecznymi" narzędziami. A przecież nie będę ich pilnować przez cały czas
- czas wolny - panicznie boję się, że coś się stanie.
Oni znają moje obiekcje. A przecież bardzo bym chciała, żeby te rekolekcje były udane.Zastanawiam się, czy nie ulec w paru sprawach. I tu właśnie pojawia się problem. Mam wrażenie, że jeśli ustąpię im w jakiejś kwestii, będzie to moja porażka. Odbiorą to jako moją słabość, możliwość wykorzystania mnie i manipulowania. Rozum mi mówi, że to nie tak, że tak nie jest. A uczucia co innego... Pewnie wynika to z mojego słabego poczucia własnej wartości, że bardzo boję się odrzucenia, potrzebuję "dowodów" akceptacji. Jak się z tym uporać???
Subskrybuj:
Posty (Atom)