(Wj 17,8-13)
Jeżeli będę polegać tylko na własnych siłach, odniosę porażkę. Wiedział o tym Mojżesz. Wiedział, że Amalekici to trudny przeciwnik, ale wiedział też, jak sobie z nim poradzić. Właściwie to walka Izraelitów z Amalekitami przypomina radę Ignacego Loyoli: "Módl się tak, jakby wszystko zależało od Boga, a pracuj tak, jakby wszystko zależało od ciebie". Mojżesz nie powiedział: Siedźcie sobie spokojnie, ja wszystko załatwię modlitwą. Nie wysłał też Jozuego na bitwę, aby się jej przyglądać. Mojżesz nakazał działanie, a sam zaczął pełną wysiłku modlitwę.
Nie bardzo wiedziałam, co napisać o dzisiejszym czytaniu... Nie przemawiało do mnie. Aż do dzisiejszego wieczora. Planuję z moją grupą oazową kolejne rekolekcje wyjazdowe. Trzeba zarezerwować termin w domu rekolekcyjnym. Zawsze załatwiał to nasz proboszcz. Poprosiłam go dzisiaj o to, nie robił problemów... a wieczorem napisał smsa z numerem telefonu i radą "załatwiaj sama". Zdenerwowałam się, zrobiło mi się przykro... Ale potem przyszła refleksja: znowu chcę robić wszystko swoimi siłami... nie wiem, dlaczego ksiądz nie chce pomóc, zrzuca wszystko na mnie... Przyszło mi jednak do głowy, że może jest w tym głębszy sens... Może te nasze rekolekcje przynoszą dobre owoce, i diabeł chce przeszkodzić. Może chce, żebym się poddała, bo tyle przeciwności... Jak Mojżesz i Jozue zobaczyli potęgę Amalekitów, też pewnie sobie pomyśleli, że może nie warto ryzykować, że może lepiej się poddać? Ta historia przypomina mi, że w trudnościach jest jedna droga, która nie zawodzi - modlitwa. Zamiast się wściekać, że wszystko na mojej głowie, powinnam przypomnieć sobie, żeby prosić Boga o siły. Modlić się o powodzenie naszych planów, a jednocześnie włożyć tyle sił, ile mam.
I muzyczny akcent na koniec: